Show MenuHide Menu

Archives

30 kwietnia 2014 !!! godz. 8:50 czasu nepalskiego :)

2014/04/30   

UDAŁO SIĘ – UDAŁO SIĘ !!! 5416 m.n.p.m. ZALICZONE !!! Się prawie popłakaliśmy ze szczęścia :D :D :D A wejście na Thorung La Pass dedykujemy WĄSKIM !!! Bo WĄSKI ZAWSZE POWTARZA: „Nie ma takiej góry, na którą nie da się wejść” (te zdanie dodawało Nam energii sto razy bardziej, niż Snickersy :) (odezwiemy się wkrótce, jak zejdziemy z gór…) A1

IMG_0515

IMG_0525

W drogę!

2014/04/21   
NAMASTE!
Witamy w NEPALU (: przez kolejne 3 tyg. będziemy nadawać spod Himalajów!
Troszkę się ukrywaliśmy w Kathmandu. Siedzieliśmy w hotelowym pokoju, trawiliśmy kiepski początek z Nepalem i kompletowaliśmy sprzęt w góry. Pierwsze wrażenia nie najlepsze, ale-ale… z Naszymi humorami jest już lepiej! Zaczynamy chłonąć i czuć Nepal na wszystkie sposoby! (kurz i brud nie odstępuje Nas na krok).
WESOŁYCH ŚWIĄT WAM ŻYCZYMY !!! (My zamiast świątecznego stołu będziemy mieli American Breakfast :)
Swięta Wielkanocne tym razem spędzamy w Pokharze. Nie natrafiamy na żadne akcenty świąteczne, prócz paru żółtawych króliczków na Facebook’u. W Pokharze natomiast… są najtańsze noclegi na świecie! Nasz pokój z widokiem na góry (fot.) kosztował 10 zł, podobnie jak wypasiona pizza na mieście! Na 4-te piętro wchodzimy z zadyszką, a my we wtorek chcemy pod Annapurnę (fot.). Wariaci… (; (Annapurna Base Camp czy Annapurna Circuit – oto jest pytanie (;

Upychanie, pakowanie i przepakowywanie zajęło nam cały poniedziałek! Mamy mapy, czapy, rękawice, stuptuty, pożyczone śpiwory i kije… a prócz tego parę kilo słodyczy :D We worek rano ruszamy dookoła Annapurny! Temperatura na wysokości 5000 m.n.p.m. spada do -5 °C w pokojach! Nie możemy się doczekać!!! (:
Kontakt z nami ograniczony lub niemożliwy przez najbliższe 14 dni.
Pozdro! I+Tannapurna

gg[Poniżej Sadhu… Symbol Nepalu (i Indii). Płatna atrakcja turystyczna, a w Wikipedii wspominają coś o wędrownych ascetach (zazwyczaj z farbą na twarzy i z zapuszczonymi włochami).]Zrzut ekranu 2014-04-21 o 22.13.28

Pasmo szczęść i nieszczęść…

2014/04/17   

Dotychczas wszystko układało się dość dobrze. Było lepiej lub gorzej, ale generalnie nie narzekaliśmy. Dopóki nie wylądowaliśmy w Kathmandu (Nepal). Ale o tym już za chwilę…

Na lotnisku w Colombo (Sri Lanka) przy odprawie poprosiliśmy o dwa miejsca obok siebie w samolocie (za każdym razem w sumie prosimy ;). Pan trochę pokiwał głową na „nie”, mówił, że „niemożliwe-niemożliwe”, ale popytał kumpli i… się udało. Tym razem dostaliśmy rząd 5 i już wiedzieliśmy, że będzie dobrze :) Parę chwil później zasiedliśmy w Business Class’ie, a na powitanie dostaliśmy kolacje z deserem :) Tjaaa… do teraz nie wiemy, dlaczego tak stało (ale nie protestowaliśmy – wiadomix ;)

Jeszcze przed północą wylądowaliśmy w Kuala Lumpur. Zamierzaliśmy spać na lotnisku (po raz 4!!!), ale zabookowaliśmy pokój w 4-gwiazdkowym hotelu Melia.com, bo wypuścili kody promocyjne i Dziedziniaki nic za nocleg nie zapłacili (: TAKIE BIG śniadso mieliśmy !!! Włoskie, francuskie, angielskie, hinduskie – wszystko na raz! Najlepsze były małe, białe, ciepłe bułeczki z masełkiem i szyneczką. I ten ser żółty – będziemy pamiętać do końca życia! Milion różnych owoców, daktyli, lodów, czekoladek, ciasteczek. Istne szaleństwo…

Pasmo nieszczęść rozpoczęło się kiedy wysiedliśmy z samolotu w Kathmandu. Od razu udaliśmy się do bankomatu na lotnisku, który nie wydał Nam pieniędzy. W sumie 1.300 polskich złotych po przeliczeniu. Oczywiście z konta Nam zabrało, a KASY NIE MA (stara sztuczka —> bankomat liczy kasę – chwila przerwy – i pojawia się napis „weź gotówkę” – a gotówki brak).

Za 2 dolce jedziemy do miasta, a Nasz taksówkarz dostaje gigantyczny mandat (jechał prawidłowo, ale policjanci chcieli dorobić). Prawie się chłopak przy Nas rozpłakał…

Po parunastu minutach docieramy do hotelu, w którym uprzednio zrobiliśmy rezerwację, a tu nie ma dla Nas pokoju. Wyprzedali wszystkie turystom, a umowę z Agoda.com mają gdzieś. Nie ma – to nie ma. Wyrzuciliśmy całą Naszą złość na recepcji.

Późnym wieczorem (kiedy już chcemy, aby ten dzień się skończył) okazuje się, że Wizzair.com skasował połączenia z Kutaisi (Gruzja) do Lwowa (Ukraina) i nie mamy jak wrócić do domu w połowie czerwca. Bilety na autobus ze Lwowa do Wrocławia oraz noclegi we Lwowie i w Kutaisi przepadły, a zwrot pieniędzy (100 pln) za samolot niech sobie wsadzą wiadomo gdzie. Bo gdzie my kolejny taki tani bilet kupimy do PL? eee?

W takim dniu nie smakuje Nam nawet ulubiony Gin ze Spritem (pierwszy od 2-mcy).

Wędkarze ŻERDZIOWI (;

2014/04/13   

sri1Są takie momenty w życiu, które człowiek bardzo chce sfotografować. A później po powrocie z wakacji chce powiększyć zdjęcia do maksymalnym rozmiarów, wsadzić w ramkę i paccczeć do znudzenia. Nie liczy się wtedy kompletnie NIC – ani cena za jaką trzeba w dane miejsce dotrzeć, ani tym bardziej ilość czasu (którego Nam przecież nie brakuje :)
Jeszcze w Polsce, pakując plecak marzyliśmy o zrobienia zdjęć „Lady Tatoo” z Filipin, rybakom z jeziora Inle w Birmie, Sadhu w Nepalu (już za parę dni!), kormoranom nad jeziorem Erhai w Chinach czy wędkarzom żerdziowym na Sri Lance. (takie zwykłe marzenia :-)
Z centralnej-górzystej i lekko zimnawej Sri Lanki teleportujemy się na jej upalne-południowe wybrzeże. Tutejsze plaże należą do tych lepsiejszych w Azji. Stąd już tylko godzinka lotu na Malediwy! Ale nie tym razem – następnym pewnie też nie :) Bo choć sam bilet lotniczy jest umiarkowanie tani (150pln w promocji), to cena za jedną noc na wyspie oscyluje w granicach 1.000-10.000 pln. Jeśli kiedyś będziemy obrzydliwie bogaci, to wrócimy na Malediwy tylko po to, aby przespać się w nieziemskim-podwodnym hotelu (co to jego projekt stworzyli Polacy!). Dopisać do listy marzeń!
Ale wróćmy do Sri Lanki. Zadomowiliśmy się w małym domku z ogródkiem (i hamaczkiem, bo kochamy hamaczki). Pewnego dnia przyszedł Nas odwiedzić 1,5 METROWY WARAN PASKOWANY (rodzice podobno są więksi :). Istna dżungla na tym Ceylonie!
Mirissa Beach słynie z podróży poślubnych organizowanych przez polskie biura podróży ;) Bezpośrednie loty z Warszawy sprawiają, że na każdym kroku słychać polszczyznę ;) No okkk, woda co najmniej turkusowa, no taka taka… niebiańska – jak to mówią :) Na plaży (prócz Polaków! :) można spotkać żółwie i słonie (!!!), a delfiny i wieloryby są na wyciągnięcie każdej rączki ze statku wycieczkowego (każdej, która zapłaci 30 dolarów ;)
No i ten wymarzony-nieszczęsny wędkarz żerdziowy… na całym południowym wybrzeżu same patyki, zero rybaków… Po kilkudziesięciu km Tomuś krzyczy: „Sąąą, są te darmozjady. Widzę trzech!”. I byli. Wypaczyli Nas już z daleka. Siedzą i paccczą i… pozują. Przecież oni w życiu żadnej ryby nie złowili (!!!). Przyczepił się do Nas (jak rzep psiego…!) WIELKI PRZYJACIEL wędkarzy i krzyczy do Nas 10 dolców. Ale za co? :) My z Polski jesteśmy, nigdy za zdjęcia nie płacimy… Tłumaczyliśmy (100 razy), że my tylko Ocean Indyjski fotografujemy  (: Jeden z trzech rybaków się zdenerwował – spodnie nagle ściągnął i z gołą pupą Nam pozował (:
Chwilę później się wzięło i rozpadało. Burza, grad, wichura, noc zapadła, ciemno jak… i autobusy przestały kursować, bo… dziś SYLWESTER !!! Nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądała dzisiejsza noc, ale głośne fajerwerki i jeszcze głośniejsze modły słychać już od rana. Wiemy natomiast, że… to będzie Nasz pierwszy Sylwester BEZ alkoholu <DRAMAT> Sklepy i restauracje zamknięte na 4 kłódki (dosłownie :) Co tammm… posiedzimy na plaży nad wodą (mineralną;) A w sumie to już trzecia Nasza zabawa sylwestrowa w tym roku (1 stycznia na Bali, 1 kwietnia w Bagan i dziś – 13 kwietnia na plaży w Mirissa).

sri002

sri00111

sri20

sri22sri89

SRI LANA

2014/04/10   

Ta Sri Lanka to ładna taka… (ale bez przesady Nowa Zelandia to to nie jest :)
Do temperatury 15 stopni jeszcze nie przywykliśmy – i raczej nie przywykniemy…
Złapaliśmy kaszel/gorączkę/wodę z nosa, więc zaszyliśmy się w pokoju i nic nie robimy. Ale widok mamy DOŚĆ DOBRY, nie najgorszy taki:srsr
Z Kandy do Ella wskakujemy do turystycznego pociągu (cały pociąg Polaków i Francuzów! :), a widoki TAKIE:
sri12sri11sri10
Skąd pochodzi Lipton i Dilmah? … ze Sri Lanki ofkors (; (ciekawww skąd pochodzi Remsey z Biedronki? ;)
Zrobienie zdjęcia starym zbieraczkom od herbaty ZA FREE graniczy z cudem. Wskazany jest dobry ZOOM i… szybkość Formuły 1 ;)
sri5

S I G I R I Y A – kraina miodem płynąca (;

2014/04/07   

DSC_1518Za każdym razem, kiedy zmieniamy kraj (Sri Lanka jest już Naszym 13-stym :) – napływają Nas nowe, pozytywne emocje. Za każdym razem nie możemy się doczekać! A to nowego jedzenia, nowego smaku piwa, nowych krajobrazów czy nowych twarzy. Tak było i tym razem. Jak to zwykle bywa – na lotnisku w Colombo znowu nikt na Nas nie czekał (; Zamiast słońca – poczuliśmy w końcu deszcz (pierwszy od 2m-cy!). A zamiast pokoju – dostaliśmy kawałek podłogi w klasie. Tak, w klasie do nauki angielskiego. Szkoła (do generalnego remontu) —> nie była tym super miejscem, o którym marzyliśmy po nieprzespanej nocy na lotnisku… (poniżej zdjęcie Tomusia, który przygotowuje poranną kawkę w kuchni!). Prysznic był również fantastyczny (cytuje: „The outside shower is amazing” (;
Z czym Nam się zawsze kojarzyła Sri Lanka? No z herbatką, z przyprawami, z hindusami i… sierocińcem dla słoni. Ten ostatni punkt odpuszczamy sobie ze względu na kolosalny wjazd (35$/os., natomiast 2 tyg wolontariatu to koszt dla wolontariusza 700$ – oszaleli Ci ludzie!). Wieczorem słonia spotykamy na ulicy – istna dżungla w tym miasteczku Sigiriya! Wjazd na górę (a raczej wejście na piechotkę ;) – to kolejne kolosalne 35$. Takie wstępy to nie dla Nas (wstęp na 180 metrową skałę, na szczycie której niegdyś znajdował się pałac i twierdza, dziś ruiny). Kawałek dalej stoi podobna skałka, więc wdrapaliśmy się oczywiście na tą mniej popularną. Widoki były z grubej rury !!! (że tak powiem ;) ZA CO, ja się pytam – płacić 35, jeśli tuż obok jest za free ???
Nocowaliśmy u AJITH’a (Sigiri Lion Lodge). Ajith wygląda jak Hindus, a zachowuje się jak… MAMA. Wciąż pyta (evrything is good?), wciąż donosi (szklaneczki, wodę, otwieracz, masełko), wciąż się uśmiecha (jak głupi:), a jakby mógł to zagłaskał by człeka po główce na śmierć (: Kochany ten Ajith! Chyba zmienimy Nasze złe zdanie o Hindusach… ale bez przesady – do Indii nie lecimy ;) Indie omijamy szerokim łukiem (dosłownie, bo lot ze Sri Lanki do Nepalu mamy z przesiadką w Malezji).DSC_1521 8 DSC_1514 DSC_1499

…życie w Bagan umiera po zachodzie słońca.

2014/04/06   

Zrzut ekranu 2014-04-6 o 20.00.36W przewodniku Lonely Planet czytamy: „Mamy nadzieje, że wybawiłeś się w Bangkoku, bo życie w Birmie umiera po zachodzie słońca.” To prawda (:
W hotelu „Pann Cherry” w Bagan za gablotką dostrzegamy latarki i świeczki – od razu czujemy, że coś jest nie tak (: Po zachodzie słońca robi się ciemno. CIEMNO, JAK… u Murzyna (; Jest dość romantycznie (gwiazdy) i dość bezpiecznie (alkohol po zachodzie słońca pić można wszędzie). Problemy zaczynają się, jak nie można trafić z powrotem do hotelu (;
Po wschodzie słońca nie jest lepiej – temperatury powietrza zaczynają rosnąć w kosmicznym tempie do 40 stopni. W ciągu dnia człek szuka tylko klimy w knajpie, zamawia wszystkie zimne napoje z menu, liże te truskawkowe lody oraz oblewa siebie i innych wodą z lodem. Odwiedzenie paru świątyń (w okolicy jest ich ponad 2000) wiąże się z dużym wysiłkiem, żadnym tam odpoczynkiem. Pedałujesz na tych składakach po piachu i co rusz zakopujesz się w nim po uszy. W międzyczasie musisz oczywiście uważać, aby to nie dać się złapać Panom w zielonych mundurkach, co to chcą od Ciebie 15$ za wstęp do miasta BAGAN. W Bagan, gdzie czas cofnął się do Krzywoustego, a na autobusowym nie czekają taxówki, a powozy konne (:
Bagan… to przereklamowana kupa gruzu. Wschody i zachody słońca to żart primaaprilisowy (człek wstaje przed świtem albo dyma w upale na „jedyny taki widok tysiąca świątyń”). Bo widok jest i owszem —> ale jak ktoś wypożyczy sobie balon, nie rowerek (; Za lot trza zapłacić atrakcyjne 300 dolców za os. (!!!) A jeśli ktoś się skusi na lot balonem to dostaje certyfikat, śniadso w chmurach, focie… i pamiątkową czapeczkę – jak ten Pan na zdjęciu poniżej (; Szarpniemy się może następnym razem (;
Zaskakujący jest dość mało przyjemny fakt, że ceny w Birmie rosną (wiem, odkrywcze (; Ceny rosną kosmicznie SZYBKO. Przykładowe ceny za „Inle Star Motel”: przewodnik 2012 12$; cena w sierpniu 2013 15$; cena w grudniu 2013 20$; cena w marcu 25$. Rosnące ceny można zauważyć w każdym hotelu. Podobnie jest z pociągami. Tutaj biali płacą w dolarach dziesięć razy większą kwotę, niż rdzenni mieszkańcy. Specyfiką Birmy są także wstępy do miast. Tutaj ceny również zaskakują. 2011 2$; 2012 5$; marzec 2014 15$. Jeszcze parę lat temu każdy turysta wybierający się do Birmy musiał na lotnisku wymienić (bezpowrotnie) 200$ na birmańskie Kyaty (niezależnie od długości pobytu). I podobno teraz jest lepiej (;
Ostatnią noc w Birmie (zmieniono nazwę na Myanmar, ale nie możemy do niej przywyknąć) spędzamy w Yangon. W tym drogim, bezpłciowym i syfiastym mieście spotykamy dwójkę prze-fajnych Francuzów. Nasz grubawy przewodnik Lonely Planet (noszony od 8m-cy!) trafił w dobre rączki (najlepsze!!!). Skończyliśmy przygodę z południowo-wschodnią Azją, a Marion i Kevin mają TO wszystko dopiero przed sobą! Kurcze pieczone —> zazdrościmy jak diabli!bagan07

bagan-8

bagan-3

bagan-4

bagan-2

bagan-5