Show MenuHide Menu

J A W A

2014/01/04

Po Sylwestrze oddaliśmy zdezelowany motorek (złapana guma, niedziałające światła / licznik prędkości / odpalanie, złamana nóżka) i ruszyliśmy się na Jawę. Pierwszą noc śpimy w Banyuwangi i rano udajemy się stamtąd z parą Szwajcarów na Kawah Ijen. Pogoda tym razem nie dopisała (być może dlatego, że w styczniu występują największe opady deszczu w Indonezji – odczuliśmy to w pełni ;)
Na wulkan Kawah Ijen wyruszamy o 7:30 (nie o 24:00, aby zobaczyć niebieskie przebłyski siarki, ani nie o 5:00 na „jedyny-taki” wschód słońca :) Kiedy startujemy z hotelu – świeci mocne słońce i nic nie zapowiada burzliwego dnia. Pogoda zmieniła się bardzo szybko, dlatego śliczne zdjęcia poniżej pożyczone są z Google (www.trekearth.com) (z powodu burzy nie wyciągaliśmy aparatu ani na chwilę). Po drodze na szczyt (na szczycie wszystko było we mgle, w szarej chmurze i śnieżnobiałym dymie siarki :) —> spotykamy górników niskiego wzrostu (koniecznie z papierosem w ustach :) noszących wielkie odłamy siarki (koloru kanarkowego). Taka praca… W wiklinowych koszach – na swoich ramieniach dźwigają po 100 kg „złota”, co spowodowało deformacje ich pleców i stóp (stopy górnika w japonkach wyglądały jak stopy dinozaura – grube i rozpłaszczone!). Zadziwiające jest to, że mimo oparów i tak niebezpiecznych substancji dla organizmu – Ci ludzie żyją ponadprzeciętnie długo. Do czego służy ta siarka? Dowiedzieliśmy się, że do medycyny, zapałek, i … wybielania tutejszego cukru.
Jeszcze tego samego dnia (po raz pierwszy i ostatni) skusiliśmy się na przejazd autobusem (z Banyuwangi do Malangu). Podróż pociągiem trwa 7 h, a autobusem dużo dłużej, niż myślelismy… Kiedy do Naszego autobusu wpadł młody z gitarą – i zaczął śpiewać i grać tak głośno, ile tylko miał sił (fałszował gorzej ode mnie, a wiecie jak ja fałszuje ;) —> nie wiedzieliśmy jeszcze, że to dopiero jeden z dwudziestu. Kiedy telewizor z karaoke grał na całą parę – nie wiedzieliśmy, że będzie tak grał do końca. Kiedy kierowca zatrąbił raz – odgłos był tak piszczący i głośny (chciał chyba zbudzić wszystkich zmarłych) —> nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że będzie tak trąbił przez 11 godzin co 30 sekund. Pominiemy już mini-siedzenia – stworzone dla małych Chińczyków i legalne palenie w autobusie tanich – śmierdzących papierosów (nie-goździkowych ;)
Tak. Już tęsknimy za Bali.Zrzut ekranu 2014-01-4 o 22.30.36Zrzut ekranu 2014-01-4 o 22.29.54

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.