R O C K E T S
Ostatni couchsurfing w NZ mieliśmy w Christchurch u Amonasa z Pakistanu. Myśleliśmy, że jest z Indii. Jak widać – przeżyliśmy (: Następnego dnia wypożyczamy 18-letnią tejotkę (dostajemy 40% zniżki, co Nas cieszy-cieszy… :) i jedziemy na południe. Na południu jeździmy z otwartą buzią i wielkimi oczkami, robiąc głośne ŁAŁ na każdym kroku. Będziemy odzywali się teraz rzadziej, bo w kamperze nie zamontowali Nam WiFi, choć do końca mieliśmy nadzieję (:
G O O G L E
L E J E. No leje bez przerwy. Od paru dni. I troszkę wieje.
Według Google na zewnątrz wiatr osiąga 40km/h. Według Nas to bardzo zaniżony pomiar (:
Siedzimy przy kominku, przy jazzie, przy świeczkach, przy winku, przy kompie (: Pod misiowatym kocem pożyczonym z hostelu w Nelsonie. Czasami tańczymy. Uczymy się tańczyć. Włosy suszymy pod klimatyzacją, bo nie mamy suszarki.
Według Google mamy 10 metrów z sypialni do plaży. Podczas przypływu zalewa Nam trawnik. Jest fajnie.
M I S I E K gumisiek
W Nelson czekamy trzy noce na autobus, który zawozi Nas na zachodnie wybrzeże południowej wyspy Nowej Zelandii. Mieszkamy sobie w domku NA P L A Ż Y, at co! (: Dookoła nie ma żywej duszy. Ale jest W i F i (: Mamy co jeść, gdzie spać i co pić. A widok po przebudzeniu mamy właśnie taki: (więc nie jest najgorzej (;Nazbieraliśmy trochę konarów na plaży i palimy w kominku. Trochę romantycznie, ale bez przesady. Tomek potrafi tak rozpalić (w kominku i nie tylko….. :D), że włączył się czujnik dymu i trzeba było rwać kable, bo dźwięk był nieznośny (podobnie jak Tomek (:A to Misiek na tarasie. Misiek na tarasie nie ma ani oka, ani imienia, więc czekamy na propozycje (; Pani w sklepie chciała za niego dwa dolary, ostatecznie oddała go Nam za pięćdziesiąt centów. Będzie z Nami F O R E V E R… dopóki go nie zgubimy (;A to drugi Misiek. W zasadzie to pierwszy. Miśkowi się przychrapło (:A tutaj Iwonka. Nic nie robi, nawet nie próbuje, nawet nie udaje… (:
L I B R A R Y
Internet. Mówią, że jest wszędzie —> ale nie darmowy (;
„Jest WIFI ?????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Login: Library
Kod: Library
-Nie działa…”
:D
Co robić?
tany-tany
Pogoda trochę angielska. Urywa łeb i leje w twarz. Przesiadujemy więc w telewizyjnym… i w jacuzzi z ruskimi – Nataszą i Wladimirem. Na biednych nie trafiło.
A potem było tany-tany… (bo Tomek wiadomo, może i głupi, ale świetnie tańczy (:Trafiliśmy do dobrego domu. Takie amerykańskie domy widzieliśmy tylko w Beverly Hills 90210. A tutaj moje chłopaki polsko-ruskie w jacuzzi: I takie tam, z Naszej kanapy u Billa:
te P A P A
Z Couchsurfingu zapraszają Nas Sally i Craig. Obkrążyli świat dookoła, kiedy mieli po 25 lat. Teraz mają 26 (: W Wellington odwiedzamy najlepsze darmowe muzeum (Te Papa), jakie znamy. Must see – jeśli tutaj zabłądzicie. Poniżej tablica upamiętniająca grupę 733 polskich dzieci przybyłych do Nowej Zelandii podczas II wojny światowej. Do dziś żyje ich tutaj kilkadziesiąt, a w Muzeum Te Papa w Wellingtonie w ciemnej sali możemy posłuchać ich opowieści.
Żegnamy wyspę północną. Z Wellington lecimy do Christchurch (lot trwa 30min :). Z lotniska odbiera Nas stary, poczciwy Bill…
Tongariro National Park raz jeszcze (:
Na do widzenia pogoda uległa delikatnej poprawie (:
Tongariro National Park
W Tongariro National Park chowamy kapelusze, wyciągamy czapki zimowe. Po górach jednak tutaj nikt nie chodzi. Wszyscy (bez wyjątku) jeżdżą na narcioszkach. Chapło nas zdziwko. Nowozelandczycy – Mistrzowie Marketigu (: z każdego cieku wodnego zrobią najlepszy, największy, must see wodospad (:
Poniżej zdjęcie pod tytułem „Lonely Planet obiecywał, a było…”
T A U P O
Jedyny na świecie – Mc-Donaldowy samolot —> właśnie w Taupo / Nwa Zelandia.
Tak się bawią w Taupo w sobotnie popołudnia (: NA BOGATO.
Pozdro z mięsnego.
W Rotorua przyjmuje Nas 19-letni Jointy z kałcz-serf. Dwumetrowy Jointy nie był dziwny, tylko miasto, w którym mieszkał. W mieście unosił się przyjemny zapach… siarki. Dookoła paruje wszystko, co tylko może – z bagien, kanalizacji, jeziora, kominów. I gulgota, niczym Nasza pustka w żołądku. Gul-gul. Gul-gul. Gul-gul. Zapach jest nie do zniesienia, choć Tomek znosi go dużo lepiej (bo wiadomo… (;
Internet znajdujemy w mięsnym. Nie jest to demon prędkości, ale działa.
Jesteśmy w Taupo. Jutro jedziemy właśnie tam. W stronę słońca… i śniegu.